„Wstawajcie, waszmość, czym prędzej, dla Boga,
Pan rotmistrz rozkazuje, bo już w polu trwoga”
Rozpoczęła się bitwa… Pierwsze wybiegło na pole kozactwo prowadzone przez wielkiego atamana Artura Szlupowicza. Szybko ukryli się oni w zaroślach w okolicach swojego obozu. Czaili się stamtąd na dowodzoną przez Dariusza Mielczarka szlachtę, która wytoczyła ciężkie działa armatnie, ustawiła się w szyku bojowym i zaczęła ostrzał obozu przeciwnika. Kozactwo odpowiedziało serią z muszkietów oraz strzałami z łuków. Wojsko szlacheckie nie pozostało dłużne… wymiana ognia była bardzo zawzięta, w pobliżu zaczęły płonąć snopy siana i cale pole bitwy pokryła gęsta mgła. Nagle z kłębów dymu wyłoniła się konnica szlachecka i uderzyła szarżą na czerń kozacką. Zaskoczeni kozacy zostali otoczeni i po dzielnej walce w końcu musieli ustąpić przed siłą konnicy.